niedziela, 28 czerwca 2015

IRKUCK - welcome to Syberia


Po tygodniowych odwiedzinach u rodzinki w Moskwie lądujemy w Irkucku. Naszym ‘domkiem’ będzie LIKE hostel. Mikro i duszny hostel ale obsługa w postaci pani „Lucyny” przemiła. :)

sobota, 20 czerwca 2015

ABCHAZJA - 'wieś' jak malowana


Przejazd i dotarcie do Abchazji to przygoda sama w sobie. W autobusie do Gruzji spędziliśmy kilkanaście godzin, jesteśmy w Batumi. Łapiemy tu od razu marszrutkę do Zugdidi i dalej taksówkę do INARU skąd już pieszo, przechodząc przez most, przekraczamy granicę Gruzińsko-Abchazką. Spod granicy (in the middle of nowehere) jeszcze tylko jeden autobus do Gali i stamtąd już ostatnia przesiadka na autobus prosto do Suchumi. Łącznie 25h pięcioma środkami transportu. Jesteśmy!

czwartek, 18 czerwca 2015

Turcja - wybory do parlamentu



Tego wieczoru będą wyniki wyborów do parlamentu tureckiego. Albo będzie dym albo fiesta. Partia HDP (lewicowa pro kurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna) po raz pierwszy uzyskuje wystarczającą ilość głosów i wchodzi do parlamentu.

środa, 17 czerwca 2015

miał być VAN, a wyszedł TATVAN


Po kolejnej nocce w autobusie docieramy do Van, położonego nad największym jeziorem w Turcji, do tego słonym. Szybka kalkulacja/planowanie i ruszamy jednak do Tatvan (2,5 godzinki autobusem) w którego okolicy znajduje się wulkan Nemrut, cel naszego pierwszego trekkingu. Jego kaldera wznosi się na wysokość 3050 m n.p.m. i mierzy 7200 m średnicy. Przepakowujemy się w jedynie niezbędne podczas wędrówki rzeczy (reszta ląduje w 5 gwiazdkowym hotelu na przechowanie, usługa za darmoszkę). Robimy zakupy jedzeniowe na 4 dni i ruszamy do ‘biura informacji turystycznej’ po jakiekolwiek mapy.

środa, 10 czerwca 2015

MARDIN - turecki kursytan c.d.

 

Na dwa dni wyruszamy również do miasta Mardin oddalonego od pochłoniętej wojną Syrii zaledwie o 20 km. To jest miejsce, które wygląda jakby powstało tysiąc albo i więcej lat temu (mówię tu o starym mieście, nie obyło się bez blokowych dzielnic dla nowych pokoleń). Położone jest na wzgórzu, z którego rozchodzi się widok na…. przestrzeń. Domy zbudowane są z niemal białego kamienia, uliczki są ciasne, strome. Bazary to mega klimat – wszystko i nic. Świeże mięso, grzebienie, warzywa, mydła, kawy…. Jak ja to lubię. Wciąż jesteśmy głodni menemen’a więc papryka, pomidory i jaja lądują w naszych plecakach :)

sobota, 6 czerwca 2015

DIYARBAKIR - turecki kurdystan


Nocnym autobusem ‘lądujemy’ o 6 rano w Kurdystanie gdzie jesteśmy umówieni z naszym pierwszym podczas tego wypadu gospodarzem z CouchSurfing. Cudne jest to, że piekarnie i herbaciarnie są tu otwarte od wczesnego ranka więc posilamy się przepysznymi wypiekami. Jeszcze gorące ciasto z serem i korzenne bułeczki do herbatki smakują wyśmienicie. Dowiadujemy się, że nasz gospodarz wczoraj przeprowadził się do nowego mieszkania (250 m2). Przyjeżdżamy na śniadanko (drugie tego dnia :) Oliwki, sery, miody, świeży chlebek i oczywiście słodka herbata. Okazuje się też, że mamy swój pokój z łazienką i balkonem. Suat, jego żona i córeczka są bardzo mili i zapraszają nas na swoją ‘kanapę’ na jak długo potrzebujemy.