sobota, 29 sierpnia 2015

Co w Datong’u piszczy


Od momentu przekroczenia granicy widać, że Chińczycy to pracowici ludzie. Wszędzie roi się od uprawnych pól, sadów, ogródków. Klimat, przynajmniej w prowincji Inner Mongolia, jest taki sam jak w Mongolii – więc jednak jak się chce to można :) Zatrzymujemy się w Datong, trzy milionowym mieście (czyli populacja taka jak w całej Mongolii). Mimo takiej populacji jest tutaj naprawdę bardzo przestronnie i w ogóle nie czuć tych tłumów ludzi, w sensie nie doskwiera nam to. Wzdłuż wszystkich ulic rosną wysokie drzewa, które rzucają nieoceniony cień. Można zatem śmiało przemieszczać się w samo południe i to na pełnym luzie. Oj tak, temperatury są tu naprawdę wysokie (ponad 30 stopni C o poranku).

piątek, 28 sierpnia 2015

Pa! Pa! Mongolia



Po powrocie z pustyni zostaje nam jeden dzionek w UB. Pożytkujemy go na pójście na koncert do TUMEN EKH – grupa prezentująca tradycyjne pieśni, muzykę i tańce mongolskie. Jesteśmy oczarowani gardłowym śpiewem jednego kolesia. To co wyprawia ze swoim głosem wydaje się wręcz niemożliwe. Nie jest to tylko śpiewanie ‘zachrypniętym głosem’, to wiemy, ale tyle różnych dźwięków na raz z jednego gardła – nie sa mo wi te!!! Podczas występu grupy śpiewaków, w trakcie refrenu, niestety dostaję ataku śmiechu czyli głupawki. Dwie przepięknie ubrane w tradycyjne Mongolskie stroje panie śpiewają: kulki, kulki, na co trzech (równie pięknie i zdobnie ubranych) panów odpowiada kulki, kulki, kulki. Nawet jak o tym piszę to zaśmiewam się jak głupol.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Życie codzienne na pustyni

 
Mongolskie rodziny żyjące na kamienisto-piaszczystej pustyni Gobi w miarę możliwości zajmują się hodowlą zwierząt. Czasem są to wielbłądy innym razem kozy. Hodowla kilkudziesięciu kóz zwykle jednak wystarcza jedynie aby skromnie żyć, a wielkość stada jest zdeterminowana ilością rąk do pracy czyli faktycznie liczbą domowników w gerze.

Jacek.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Jeszcze więcej Gobi


Ruszamy autobusem do oddalonego o 550 kilometrów Dalanzadgad. Docieramy wczesnym popołudniem więc jeszcze tego samego dnia udaje nam się ogarnąć kierowcę i auto. Wytargowaliśmy zadowalającą nas cenę, a w dodatku spotykamy parkę z Hiszpanii w trakcie ogarniania tego samego tematu, dołączają więc do nas. Dzielimy się kosztami i już w ogóle jest git. Ferran i Lupe przyjechali tu jednym motorem, prosto z Hiszpanii więc dla nich 3 dniowy odpoczynek od swego pojazdu to główny cel :)

środa, 19 sierpnia 2015

‘Sanatorium’ czyli złe dobrego początki



Niestety mój ból kręgosłupa wciąż nie mija. Nie obejdzie się chyba bez wyleżenia, bo przez siedem dni po kontuzji, jeżdżąc dzień w dzień po wertepach, tylko go dobiłam. Mamy super lokum z gerami na dachu, w dodatku w samym centrum miasta. Poza tym po trzech miesiącach podróży zasłużyliśmy na dłuższą stopkę w jednym miejscu. Takie dwie pieczenie na jednym ogniu. 

wtorek, 4 sierpnia 2015

MONGOLIA – wyprawa na zachodnie rubieże / część 6


Dziś dowiedzieliśmy się, przypadkiem, że ekipa ustaliła, iż wracamy jeden dzień później niż zakładał początkowy plan. Dla mnie jest to średnia wiadomość bo plecy dalej mnie bolą, ale cóż, jak mus to mus. Bez komentarza. Wczoraj nie udało nam się dojechać do zaplanowanego celu, nockę spędziliśmy po środku niczego. Docieramy nad jezioro UVS a tu, cały brzeg osaczony przez turystów. Samochody, motory, namioty, grillowanie na całego, kąpiele po kolana w wodzie, wow. Okazuje się, że jest to jezioro, które każdy Mongoł pragnie zobaczyć. A no widać wszyscy skrzyknęli się właśnie na dziś dzień. Szef zarządza rozbijanie namiotów na błotnisto-bagnisto-śmierdzącym glonem brzegu. Moje plecy słysząc to aż się przeprostowały. Dostaję za to dodatkową karimatę :)