To co dzieje się na drogach, to już istny kurs przetrwania. Trąbi każdy i zawsze, można jeździć pod prąd, wyprzedzać z każdej strony, zatrzymywać się na środku ulicy, blokować przejazd innym pojazdom. Można wszystko i to jest właśnie najtrudniejsze. I tak się zastanawiam, jak jest wypadek, to jak tu rozstrzygnąć kto jest winny? Nie da się, rozstrzyganie takich sporów odbywa się taką samą samowolką jak jazda. I już. Na ulicy widać też ogromną biedę. Wielu ludzi mieszka na wolnych przestrzeniach typu chodnik, rondo, zatoczka. Koło naszego lokum codziennie rozkłada się pan dziadek, prosto na chodniku, taką ma miejscówkę. Często, idąc pieszo trzeba poruszać się ulicą bo na chodnikach są porozstawiane garkuchnie, ale i ‘domki’ z plandeki. Są miejsca gdzie jest przyjemniej, wiadomo. Tak jak lepsze dzielnice w centrum czy nowe miasto, zasiane office parkami, na obrzeżach Kalkuty. Nie mniej jednak to i tak tylko na pierwszy rzut oka. Wchodzisz pan panie do klatki, na schody i jest tak jak wszędzie. Pełno śmieci, resztek jedzenia, po których bieżą szczury, smrodek i tego typu atrakcje. Czystość w mieszkaniach też pozostawia wiele do życzenia człowiekowi przyzwyczajonemu do jakichkolwiek standardów. Bo jak ma wyglądać pomieszczenie, które sprząta się tylko zamiatając podłogę i przecierając ją mokrą szmatą (opieram to naprawdę na wielu obserwacjach, w różnych miejscach). Wszystko się lepi. Gdzie się nie oprzesz zabierasz część tego miejsca ze sobą, a właściwie na sobie ;) Sztuką jest też znalezienie tego, czego się szuka. Mam tu na myśli na przykład warsztat, sklep, jedzernię, fryzjera, wulkanizację. Wszystko z zewnątrz wygląda tak samo. Są to pomieszczenia bez okiem z otwieraną frontową ścianą, jak do garażu. W środku panuje zazwyczaj półmrok więc póki nie jesteś na wyciągnięcie ręki, nie wiesz co tam za cuda się kryją. Na bramach zamykających biznesy wymalowane są reklamy znanych tu firm, mistrzem jest StarCement ;) Więc idąc wieczorem myślisz sobie o…, jutro wpadnę tu kupić cement – a rano okazuje się, że jest tam warzywniak ;) Ale jedzenie moi mili, właśnie to uliczne, z jednym tylko komentarzem: najlepsze! Są tu *kotlecik z cieciorki polane dalem i posypane cebulką, kolendrą i orzeszkami ziemnymi, *jajeczne role – chrupiący roti usmażony z jajem, a w to zawinięte są warzywka, albo panir, *puri, chlebek którymi zajada się warzywa czy strączkowce w sosach eksplodujących słodyczą i ostrością, *samosy, *momo, gotowane na parze pierożki, *kotlety warzywne, *bakłażany, jaja, kolendra, ziemniaki smażone w cieście, *gulab jamun – supersłodki deser, a la pączuszek serowy na ciepło pływający w cukrowym syropie różanym i wiele, wiele więcej. Znów więc chodzimy śliniąc się bezustannie i z apetytem na wszystko.
Shashuat, nasz gospodarz przez 4 dzionki, pomógł nam bardzo i dzięki wolnym chwilom, które nam poświęcił udało się nam zakupić jeden skuter. Czteroletnią Hondę Activa, białą ;) Poszło gładko. Jak już mamy jeden skuter to trzeba go wypróbować, a w oczekiwaniu na wesele mamy troszkę czasu. Pojechaliśmy zatem do Narodowego Parku Sunderban. Kilka newsów i fotek stamtąd w kolejnym poście. Teraz jeszcze akcja ze znalezieniem drugiego motorka. Miejscowe allegro, kilka telefonów, aż trafi się na kogoś rozmawiającego po angielsku, dwa dni oglądania maszyn i jest. Druga Honda Activa, czarna – jest w naszym posiadaniu.
Ruszamy zatem na północny-wschód. Oddaliśmy nasze nowe furki na przegląd, plecaki zapakowaliśmy w foliowe worki, przytroczyliśmy je do siedzisk i w długą. Pierwszy cel to Darjeeling, ponad 600 kilometrów. Ja się tylko zastanawiam jak ja z tej Kalkuty wyjadę, aaaaa….. Jacek jeździ już jak szalony, od tygodnia, więc wciska się wszędzie jak cała reszta. Nic to, nic to. Pomalutku i dam radę. Tak sobie tłumaczę...
Aga.
Shashuat, nasz gospodarz przez 4 dzionki, pomógł nam bardzo i dzięki wolnym chwilom, które nam poświęcił udało się nam zakupić jeden skuter. Czteroletnią Hondę Activa, białą ;) Poszło gładko. Jak już mamy jeden skuter to trzeba go wypróbować, a w oczekiwaniu na wesele mamy troszkę czasu. Pojechaliśmy zatem do Narodowego Parku Sunderban. Kilka newsów i fotek stamtąd w kolejnym poście. Teraz jeszcze akcja ze znalezieniem drugiego motorka. Miejscowe allegro, kilka telefonów, aż trafi się na kogoś rozmawiającego po angielsku, dwa dni oglądania maszyn i jest. Druga Honda Activa, czarna – jest w naszym posiadaniu.
Ruszamy zatem na północny-wschód. Oddaliśmy nasze nowe furki na przegląd, plecaki zapakowaliśmy w foliowe worki, przytroczyliśmy je do siedzisk i w długą. Pierwszy cel to Darjeeling, ponad 600 kilometrów. Ja się tylko zastanawiam jak ja z tej Kalkuty wyjadę, aaaaa….. Jacek jeździ już jak szalony, od tygodnia, więc wciska się wszędzie jak cała reszta. Nic to, nic to. Pomalutku i dam radę. Tak sobie tłumaczę...
Aga.












Brak komentarzy:
Prześlij komentarz