poniedziałek, 30 listopada 2015
Goa... i co dalej?!
Ostatnie dwa tygodnie upłynęły nam przemiło na snuciu planów odnośnie dalszej podróży. Zerknęliśmy w tył, i w przód, i na boki i zdecydowaliśmy, że zostajemy w Indiach do końca lutego. Ale to tyle, więcej zdradzała nie będę, bo znając nas plany mogą się zmienić jeszcze naście razy.
niedziela, 22 listopada 2015
a na codzień, w Gokarnie...
Szczerze powiedziawszy na pierwszy rzut oka "codzienne miasto" nie różni się zbyt wiele od tego świątecznego. Ludzie są piękni, kolorowi, uśmiechnięci. Na ulicach życie płynie w tempie, nazwijmy je, sennym - jest baaardzo gorąco. Pośpiech nikomu tu nie służy. Trzeba uważać szczególnie na zaspane krowy, taka może czasem nie zejść ci z drogi.
sobota, 21 listopada 2015
Diwali - "po kolędzie" w Gokarnie
Sześć godzin z ogonkiem zajęło nam przejechanie 220 kilometrów skuterem. Da się zrobić. Obolałe pośladki to nic w porównaniu z przygodą ;) Gokarna objawiła się nam zatłoczona, głośna i kolorowa, ale to wszystko w takim kameralnym wydaniu.
poniedziałek, 9 listopada 2015
Arambol czyli leżący pies
... no to dolecieliśmy. Po trzydziestu kilku godzinach dotarliśmy tam, gdzie Vasco da Gama, na Goa, w Indiach. Nie ma co ukrywać, trzeba trochę poplażować. Nasze chcenie przeobraziło się w wykonanie. I tak to powinno wyglądać. Czyż nie?
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



