wtorek, 1 września 2015

PINGYAO – stare miasto to czy muzeum?


Podróż pociągiem przebiegła bez żadnych ekscesów. Wszystko odbyło się na czas, siedzące miejsca wygodne, co chwilkę przejeżdżał wózek z asortymentem przekąsek, owoców, napitków i oczywiście ‘chińskich zupek’ w papierowych ‘wiadrach’. W sześć godzin robimy 400 kilometrów. Nasze obecne lokum znajduje się w centrum tutejszej atrakcji czyli starego miasta otoczonego, a jakże, murami obronnymi ;). Pingyao to jedna z niewielu miejscowości z tak dobrze zachowaną tradycyjną zabudową. Jego historia sięga 3000 lat wstecz.
Jak się okazuje w Chinach nigdzie nie wejdziesz bez biletu wstępu. Tutaj sprawa ma się dość przyjemnie dla użytkowników bo kupujesz jeden, ważny trzy dni bilet upoważniający cię do wstępu w każde miejsce w obrębie murów starego miasta. Co kilka metrów w owym starym mieście są bramki wejściowe, na dziedzińce skryte za murami, a tam: pierwszy bank w Chinach, więzienie, świątynie (taoistyczne, konfucjańskie, buddyjskie), muzeum sztuki walki, szkoła, itd., itd., itd. No i takie właśnie jest Pingyao. Jedno wielkie muzeum. Na ulicach tłoczno od turystów i wszystko dookoła jest właśnie pod nich przygotowane. Niemniej jednak jest to naprawdę ładne miejsce, ale nie na dłużej niż dwa dzionki. Przecież człowiek nie jest taki co by w muzeum całymi dniami przesiadywał, albo czerpał radość z ocierania się o mijanych turystów ;) Wybraliśmy się zatem poza główne arterie, ale tam z kolei nie działo się nic. Domy i podwórka znajdują się za murami z zamkniętą bramą wjazdową więc nie mieliśmy nawet jak popodglądać, podpatrzeć co też tam za nimi się dzieje. Zastanawiamy się mocno czym przywita nas uznawane za początek jedwabnego szlaku Xi’an, 6 milionowe i jedno z najbardziej turystycznie obleganych miast w Chinach.

Aga.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz