czwartek, 9 lipca 2015

UŁAN UDE - w telegraficznym skrócie


O 8 rano jesteśmy zwarci i gotowi na dworcu, i wsiadamy do kolei transsyberyjskiej. Jedziemy ‘plac kartą’ więc troszkę śpimy, troszkę obserwujemy ludzi (niektórzy są już tu 4 dobę). Po ośmiu godzinach docieramy do Ułan Ude. Po drodze do hotelu mamy okazję zobaczyć największą głowę Lenina na świecie. Ogólnie ten jeden wieczór w Ułan Ude wypada śmiesznie: wspomniana głowa, kolacja w barze Wenecja gdzie podają nam ‘spaghetti’ z pieczarkami w śmietanie, nocleg w ‘hotelu’, który wyglądał (i może nawet był w jednymze skrzydeł) jak dom rozpusty – nasz pokój był cały w czerwieni, a nad łóżkiem wisiała lampa w kształcie serca – wrażenia niezapomniane ;)
Rano łapiemy marszrutkę do Kiachty, na granicę z Mongolią. Nie można granicy przejść pieszo więc z dwiema dziewczynami (jedna to Mongołka a druga niezadowolona pańcia z Rosji) bierzemy taksę. Na granicy schodzi nam ponad 4 godziny, paszporty musimy pokazywać jakieś 15 razy, każdemu kto się nawinie. Teraz już tylko zmiana kierowcy (mąż pani taksówkarki) i jedziemy do Ułan Bator. Planowo mieliśmy być na miejscu ok. 20:00 – finalnie jesteśmy po 23:00 gdzie czeka już na nas nasza gospodyni z Couch Surfing’u.

Aga. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz