piątek, 15 maja 2015

A tymczasem w drodze...


Jak powszechnie wiadomo plany są po to by je zmieniać ;) Dawaliśmy sobie kilka dni aby dotrzeć autostopem do Stambułu i tam odpocząć, przełączyć bieg na "w drodze". Jak dotąd jeszcze tam nie dotarliśmy, a to za sprawą błękitno-lazurowych kolorów Morza Czarnego, które według męża przemiłej Christiny, naszej rumuńskiej wybawicielki z pociętego drogami Bukaresztu swoją nazwę zaczerpnęło od odcieni lokalnej morskiej roślinności. Z kolei zapalony żeglarz, który zabrał nas na stopa w Bułgarii twierdził, że często zmieniające się warunki wiatrowe, fale o niewielkiej długości utrudniają żeglowanie oraz znacznie zwiększają ilość alarmowych zgłoszeń do służb ratownictwa morskiego, stąd mroczna nazwa. My zaś widzimy już czwarty dzień czarnawy piasek na plaży w okolicach Burgas, a to, plus słońce, woda, rześki wiatr i książka - znacznie wpływa na czas dotarcia do Stambułu. Pomimo turystycznej infrastruktury nie ma tu praktycznie nikogo a podobno pobliski Słoneczny Brzeg, bo taką nazwę ma mieścinka, jest w stanie przyjąć pół miliona turystów! Jakże się cieszę, że nie muszę szukać sobie 1,5 metra kwadratowego dla mojego ręcznika nie wspominając od potencjalnych tłumach w wodzie. A że Stambuł nie ucieknie cieszymy się spokojem prowincjonalnego miasteczka. 

Jacek

2 komentarze:

  1. No w końcu Was znalazłem.
    Zapowiada się ciekawie. Na pewno będę tu często zaglądał.

    Trzymajcie się!
    pozdrawiam.
    dlokar :)

    OdpowiedzUsuń
  2. musimy się rozkręcić z blogiem i zwiększyć reżim systematyczności dodawania postów. może niedługo się uda:)
    pzdr

    OdpowiedzUsuń