sobota, 26 września 2015

Kirgistan - tranzytem, przez Osz do Uzbekistanu


Wczesnym rankiem, razem z Sarą i jej lubym z Pakistanu, ruszamy na autobus na dworzec 'wylotowy' z miasta Kaszgar gdzie żegnamy się z Chinami i łapiemy pierwszą taksę w stronę Kirgistanu. Z powodu naszego targowania i szukania najtańszej opcji, pomiędzy dwoma taksiarzami wynikła mała boruta, ale no co pan panie zrobisz. My jedziemy za cenę jaką ustaliliśmy ;)

Do punktu kontrolnego mamy jakieś trzy godzinki. Tam przesiadamy się na taksówkę do granicy. Godzina oczekiwania, godzina odprawy na granicy chińskiej i już wsiadamy w kolejną taksówkę, która wiezie nas przez 150 kilometrów ziemi niczyjej. Kilka kilometrów przed granicą kirgiską mamy kolejną przesiadkę, już do samego przejścia granicznego. I tu się zaczyna ;) Lewandowski?! Wow! You know famous football player? I takim sposobem przechodzimy bez kontroli. Robertowi L., z tego miejsca, serdecznie dziękujemy za brawurowe 5 bramek :). Z granicy w Irkeshtam czeka nas ostatnia, 5 taksówka, prosto do Osz. Droga wiedzie przez Pamir i jest przecudna. Zima już tu przyszła i ośnieżone są nie tylko szczyty siedmiotysięczników dookoła nas, ale i doliny. Ups! Czy to już za późno na góry?! Trasa zajmuje nam ze cztery godzinki. Po drodze zabieramy jeszcze żonę, a potem brata kierowcy; zabijamy psa!, który wbiega nam prosto pod koła; zatrzymuje nas milicja za przekroczenie prędkości i nie daje się przekupić; przekazujemy przesyłkę jakiemuś kolesiowi na stacji paliw i wreszcie zostajemy odwiezieni pod sam guesthouse, a właściwie gascienice - nam nada zdzieś pa ruski gawarić ;)

W Osz zostajemy tylko jeden dzionek (nasza Uzbecka wiza i tak zaczęła się już tydzień temu) więc ogarniamy dolki na dalszą podróż i migiem na bazar, hej! Świeże maliny. Kilogram zjadamy za jednym zamachem. Na obiad kupujemy ziemniaczki i koperek, ogórki i kwaśną śmietanę na mizerię i żółty ser na kotlety. A co! Kolejny obiad będzie już w długo oczekiwanym Uzbekistanie. Jutro z rana szybką marszrutką jedziemy do granicy, a o granicy z Uzbekistanem krążą wręcz legendy. O drobiazgowości celników, papierologii, przewożeniu leków, książek, zdjęć. Zaglądają ponoć wszędzie.
No to się zobaczy ;)


Aga.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz